#stare dobre małżeństwo
Piersi twe pięknie wezbrane całowałem
Włosy twe falowały rozrzucone w trawie
Powietrze na amen samo się składało
Czasem tylko uklękło na jedno kolano
W modlitwie ważki nieruchomo stały
Nad liściem zadumane czy nad sobą
Z rozkazu serca ognia powietrza i wody
Wchodziliśmy razem po gorących schodach
Jak sarny spłoszone biegły nasze dłonie
Bo za ręce nas prowadził biały topór słońca
Obcinał gałęzie sosnom te strzelały w niebo
Coraz bardziej szalone w ucieczce przed śmiercią
I nagle wybuchła równina przed nami
Szeroko otwarte oczy dziwiły się same
Mówiłaś jak w gorączce pokazując dzwonki
Że ich ślady prosto do nieba prowadzą
Adam Ziemianin
Już o nic nie zapytam
Nigdy więcej
Tylko, co mam robić,
Kto mi powie,
Żeby powstrzymać ręce
Które mi się same wyrywają do niej.
A to ją złości,
A to ją drażni
Ona sobie tego nie życzy!
Nie chce mych włości,
Nie chce mych danin,
Ona sobie tego nie życzy
A kiedy mówię do niej: Pozwól,
Poszukać pójdę wiatru w polu -
Ona sobie tego nie życzy
Już o nic nie zapytam
Nigdy więcej
Tylko, co mam robić,
Kto mi powie,
Żeby powstrzymać serce,
Które mi się same
Wprost wyrywa do niej,
A to ją złości
A to ją drażni,
Ona sobie tego nie życzy!
Nie chce mych włości,
Nie chce mych danin,
Ona sobie tego nie życzy!
A kiedy mówię do niej: Pozwól,
Poszukać pójdę wiatru w polu -
Ona sobie tego nie życzy!
Edward Stachura